Butelka z frezjami
Chyba każdy rękodzielnik ma w swoim dorobku jakieś niedokończone prace. Porzucone na różnym etapie twórczości bo nagle wena gdzieś uciekła, coś się przestało podobać, coś się nie udało czy też z powodu dość niewinnie brzmiącej myśli "hmm... chyba nie do końca o to mi chodziło " :)
Tak też było w tym przypadku. Wszystkie wyżej wymienione powody skumulowały się na tej biednej, Bogu ducha winnej butelce.
W efekcie porzuciłam ją jakieś trzy lata temu (na początku swojej historii z decoupage) i przez ten cały okres stała gdzieś tam zapomniana dręcząc mnie od czasu do czasu swoim widokiem.
A był to widok straszny bo nic mi się na niej nie udało, ani ciut ciut, ani trochę ;) Poczynając od spękań i zmarszczeń na serwetce, kończąc na nieładnych prześwitach ciemnego szkła.
Generalnie trochę pasztet :)
Butelczyna tak mnie udręczyła swoim widokiem, że któregoś razu nie wytrzymałam
i "wzięłam ją na warsztat".
Trochę podcieniowałam, pochlapałam i wylakierowałam na błysk.
Niestety nie udało mi się zgubić zmarszczeń, ale jakoś straszliwie mi one nie przeszkadzają.
W rzeczywistości prawie ich nie widać, zdjęcia trochę uwypukliły niedociągnięcia, ale mam nadzieję, że mi je wybaczycie.
I z bliska.
Rzeczy "porzuconych" jeszcze kilka mam, czekają sobie spokojnie na swoją kolej. I może się kiedyś doczekają, kto to wie... :)
Ale póki co zabrałam się za pisanki.
Ale póki co zabrałam się za pisanki.
Pozdrawiam ciepło!
Ania
Ja tam żadnych zmarszczeń nie widzę, tylko błysk mi po oczach daje!!! I cienie śliczne!
OdpowiedzUsuńWyciągaj te swoje "porzucone", kończ i pokazuj.
A skoro już jestem "przy głosie"... Zamierzam Aniu, z twoich pisanek co nieco odgapiać. Pozwól, pliiiiiz. :)
Pieknie dziękuję :) Na odgapianie jak najbardziej zezwalam :) Zwłaszcza, że i ja się pewnie Twoimi pisankami zainsiruję :) Mogę, mogę? Porzucone pasztety muszą jeszcze trochę poczekać, bo teraz struśki i gęsinki wzięłam na tapetę :)
Usuń